Strony

piątek, 19 maja 2017

Cień wielkiej góry - Arequipa


Nasz przewoźnik, Cruz del Sur, który reklamuje się hasłami "wygoda, bezpieczeństwo, punktualność" akurat w tej ostatniej kwestii niezbyt się popisał. Planowy przyjazd był o 6:00 natomiast na dworcu wysiedliœmy o 9:00. W sumie, to może i dobrze, bo i tak w hotelu mogliśmy zameldować się najwcześniej o 13:00. Sam hotel troszkę namieszał już w trakcie wyjazdu - mimo, że po tanioœci chcieliśmy spać w Hotelu Riviera Arequipa, to prawdopodobnie zabrakło w nim miejsc 
i za darmo dostaliśmy "upgrade" do lepiej położonego i wyposażonego Mansion Riviera Arequipa.
Dawniej miasto było ważnym węzłem przeładunkowym srebra pomiędzy kopalniami w Boliwii, dzisiaj stanowi drugą co do wielkości (po Limie) aglomerację Peru. Sami Arequipenios lubią podkreślać swoją niezależność, oraz wywyższać się (nie tylko jeśli chodzi o m.n.p.m) nad innych obywateli kraju.
Podobnież sama nazwa ma wiele wspólnego z Będzinem - królewskie "Tu będzim"; król Hiszpanii zachwycony doliną miał rzec ari quipay, czyli "Tak, zatrzymajcie".
Na dworcu po długich targach taksówkarz zgodził się nas zawieźć za 9Sol, trochę w ciemno, bo nazwy hotelu w ogóle nie kojarzył. Dwadzieścia minut później zostawiliœmy na recepcji bagaże 
i ruszyliśmy w miasto. Zjedliœmy śniadanie na schodach katedry ze składników zakupionych w pobliskim mercado, po czym przespacerowaliœmy się uliczkami miasta.
A Arequpię rzucają cień wulkany - bliższy Misti oraz Chachani i Sabancaya.
Plaza de Armas w Arequipie należy do najpiękniejszych w Peru - zarówno za dnia, jak i wieczorem, kiedy fasada katedry jest pięknie oświetlona. Chociaż był piątkowy poranek, to na placu nie udało nam się szybko znaleźć wolnej ławki - aby usiąść; chyba w mieście zbyt wiele się nie pracuje,
a i dzieci mają dużo wolnego od szkoły.
Na placu odbywają się też ważne uroczystości i pogrzeby.
Gdy znajdzie się trochę cienia, można popatrzeć jak dzieci płoszą gołębie
a natchnieni mówcy wykładają treść Biblii średnio zainteresowanej publiczności.
Przezornie nabyliśmy lekarstwa sorojhi na chorobę wysokościową. Przeszliœmy nad rzekę Rio Chili,
z której mostu dobrze widać dwa, pokryte śniegiem, wulkany górujące nad miastem. 
Po 13:00 zameldowaliœmy się w hotelu,
przegrupowaliśmy się po czym poszliśmy zwiedzać - miasto w mieście, klasztor Św. Katarzyny.  Na zwiedzaniu udało się utargować trochę z ceny i choć wejście ogólne kosztuje 40Sol, to pan w okienku zgodził się potraktować niño wg. cennika lokalnego i zapłaciliśmy okrągłą stówkę.
Z zewnątrz klasztor wygląda niepozornie, natomiast zwiedzanie zajęło nam tyle,  że zamykaliśmy go o 17:00.
Monasterio de Santa Catalina założony został w XVI wieku, otwarty dla zwiedzających w 1970r po trzęsieniu ziemi, które spowodowało, że duża część budynków nie nadaje się do zamieszkania. Od początku stanowił bardziej hotel dla córek arystokratów niż klasztor z klauzurą, w którym siostry przestrzegałyby ślubów ubóstwa i milczenia. Na tablicach można wyczytać historię kiedy i za ile siostry sprzedawały sobie cele. W klasztorze podkreślony jest kult przeorki - św. Anny od Aniołów Monteagudo (St. Ana de los Angeles), którą na ołtarze wyniósł Jan Paweł II w trakcie pielgrzymki do Arequipy w 1985roku.
Po zwiedzeniu klasztoru zakupiliśmy obowiązkową wycieczkę do Kanionu Colca
Później zjedliśmy obiad i załapaliśmy się na wieczorne zwiedzanie katedry, która za dnia była zamknięta. Zmęczenie dało o sobie znać i poszliśmy spać, szczególnie że noc miała być krótka - wyjazd na jednodniówkę do Colca następuje o 3:00 rano.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz