Tego dnia wstaliśmy rano, za piętnaście czwarta, bowiem już o szóstej mieliśmy lot liniami Malaysia Airlines, do Kuala Terengganu. Po około godzinnym locie byliśmy na niewielkim lotnisku, skąd busotaksówką, pojechaliśmy do przystani Merang Jetty, na rzece Merang. Z przystani tej kilka razy w ciągu dnia wypływają łodzie na wyspę Redang oraz dużo mniejszą położoną na północny-zachód, oddaloną od Kuala Terengganu, o około 30 km, maleńką wyspę Tengah, na Morzu Południowo-chińskim. Szybko pływające motorówki świetnie sobie radzą z obsługą turystów, ale nazwanie przystanią tę, z której odpływaliśmy do celu naszej podróży, jest dużą przesadą. Jest to pomost, sklecony z ledwie trzymających się desek i wyboista kamienno-piaszczysta droga, która służy jako slip.
![]() |
Port Merang Jetty... |
Po 40 minutowej przeprawie, dobiliśmy do brzegów rajskiej wyspy Tengah i kurortu Sari Pacyfica Resort & Spa.
Wybraliśmy wyspę Tengah nie przypadkowo, po pierwsze, jest ona znacznie mniejsza aniżeli bardziej znane Redang Island i Perhentian Islands, przez co na pewno jest tam mniej turystów, na tej wyspie między innymi, jesienią 2004 realizowane były odcinki reality show "Wyprawa Robinson" i chwieliśmy zobaczyć gdzie to między innymi Lidia Wasiak i Vito Casetti, radzili sobie żyjąc w ekstremalnych warunkach, stawiając czoła dzikiej przyrodzie, a przede wszystkim, to zawsze marzyłam o podróży na jakąś egzotyczną wyspę na końcu świata, aby zażyć ciszy, spokoju i zobaczyć jak to jest, gdy czas płynie dużo wolniej, a rytm dnia regulowany jest jedynie wschodami i zachodami słońca.
Już po "zaokrętowaniu" uderzyła nas niesamowita biel piasku plaży, krystalicznie czysta, turkusowa wręcz woda woda, a ośrodek na skraju dżungli wydawał się być dokładnie tym, o czym marzyliśmy.
Zostaliśmy więc na cztery dni, odcięci od: internetu, alkoholu, coli oraz innych europejskich (zachodnich) przyjemności. Co prawda piwo można było kupić, ale za puszkę 0,33 l najtańszego w ofercie piwa Tiger należało zapłacić 15MYR (dla przypomnienia ponad 15PLN).
Byliśmy my, plaża prawie pusta, egzotyczne rybki, rekiny i mnóstwo pięknej rafy w morzu, dżungla, warany, burunduki, koty i obsługa resortu.
Tak więc relaksowaliśmy się, opalali, podziwiali raj, snurkowaliśmy, testując zakupioną w Singapore kamerkę gopro.
Później postanowiliśmy wyruszyć brzegiem plaży, gdzieś dalej, w poszukiwaniu jakiś ciekawostek:
doszliśmy do skał
znaleźliśmy hulający wiatrem od morza, opuszczony ośrodek o intrygującej nazwie:
w ogóle wałęsaliśmy się, zbijając bąki, podglądając dziką przyrodę
i tą mniej dziką
ale warana nakręcił dopiero Marcin, nową kamerką, bo jakoś nie miałam szczęścia.Kuba zbierał muszle, elementy wyrzuconych na brzeg koralowców i budował konstrukcje z piasku.
Ja natomiast fotografowałam podpływające na wyspę łodzie
i praktykowałam jogę.
Chłopcy w tym czasie relaksowali się w równie pustym jak plaża w basenie,
aż w końcu skusiliśmy się na puszkę piwa.
Mimo, że czas na wyspie płynął powoli, musieliśmy się zdecydować na powrót z raju do rzeczywistości.
Jeszcze kilka pożegnalnych fotek resortu:
i czternastego dnia naszej przygody, o 10 rano wsiedliśmy na łódź powrotną do Mergang Jetty,
aby busotaksówką zajechać na Sultan Mahmud Aiport w Kuala Terengganu, skąd dopiero późnym wieczorem mieliśmy mieć lot tą samą linią do Kuala Lumpur.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz