Strony

środa, 28 grudnia 2016

Złe miłego poczatki, czyli w drodze do Porto. Zwiedzamy miasto.

Chciałam coś napisać o drodze do Portugalii, ale skoro musiałabym pisać same złe rzeczy, lepiej o tym nie pisać zbyt wiele. O lotnisku Berlin-Schoenefeld można przeczytać wiele nieciekawych komentarzy - potwierdzam, w rzeczywistości jest jeszcze gorzej. A tani przewoźnik Ryanair, na każdym kroku udowadnia dlaczego jest tani, oraz z czego to wynika. Nie bez powodu nazywany jest Francą (od kodu IATA - FR).
Mimo, że początkowo cieszyliśmy się, z tego że lot z Porto wylądował przed czasem, to z Berlina wylecieliśmy sporym opóźnieniem. Przełożyło się to na lądowanie o 23:00 czasu WET, dalsza tułaczka metrem zajęła 1.5 godziny i w hotelu zameldowaliśmy się wpół do pierwszej (czyli wg czasu polskiego wpół do drugiej) w nocy. Wybrany tani hotel Ibis, znajduje się przy stacji IPO w kampusie Sao Joao.

Chwila zwątpienia, bowiem w nocy całe centrum handlowe jest zamknięte, dopiero po obejściu wszystkiego wokoło, przejściu przez dwa podziemne parkingi - dotarliśmy do recepcji, gdzie otrzymaliśmy klucze do pokoju 107. Byliśmy tak zmęczeni, że od razu usnęliśmy. Tego samego dnia, wstaliśmy już po 8:00 i od razu ruszyliśmy do supermarketu, aby przygotować sobie śniadanie. O 10:00 byliśmy już w metrze, jadąc w kierunku Jardim do Morro.
 
Z przystanku metra oraz górnej stacji Teleferique można podziwiać Starówkę.
Zrezygnowaliśmy z podróży wagonikiem i przespacerowaliśmy się w dół do mostu Luis I i dalej wzdłuż wybrzeża Vila Nova de Gaia.

Chcieliśmy spróbować Porto w piwnicy oznaczonej marką Sandeman. 
 
Niestety, zapisy na kilka dni do przodu, pani obiecała nas upchnąć ok. 17:00, w związku z tym zrezygnowaliśmy. Kilka kroków dalej trafiliśmy do małej, rodzinnej piwnicy Quinta dos Corvos, gdzie po kilku chwilach oczekiwania na przewodnika otrzymaliśmy solidną dawkę informacji o produkcji wina w regionie. Historia Porto związana jest z konfliktem francusko - brytyjskim z XVII w., ponieważ w Wlk. Brytanii nie można uprawiać winogron, ze względu na klimat, Brytyjczycy poszukiwali miejsc z których mogliby sprowadzać wino. I takie miejsce znaleźli w Dolinie Douro, lecz by wino nie straciło swych właściwości w drodze na Wyspy, wzmacniano je za pomocą brandy. Brandy powoduje specyficzny smak wina Porto, oraz dodaje mu mocy, dlatego też Porto ma ok. 20% alkoholu. Spacerując po winiarni poznaliśmy sekrety składowania w dębowych beczkach, różnice między dojrzewaniem w beczkach oraz butelkach. 

Dowiedzieliśmy się również, że wraz z wiekiem białe wino robi się coraz bardziej ciemne, natomiast wino czerwone - przeciwnie, robi się coraz bardziej klarowne i jasne. Na koniec wizyty, mieliśmy możliwość spróbowania Porto -białego siedmioletniego oraz czerwonego z 2008r. W ramach bonusu mogliśmy je porównać z Porto, które miało lat dwadzieścia. Ponieważ ustawa o wychowaniu w trzeźwości, Dz. U. 1982 nr 35 poz 230 tutaj nie obowiązuje, Kuba uczestniczył aktywnie w degustacji. 
 
Później przeszliśmy dolnym poziomem mostu Luis I, dalej Cais de Ribeira, pod Palacio de Bolsa, gdzie pod Monumento ao Infante Dom Henrique zjedliśmy drugie śniadanie.
Następnie pod Kościół Bożego Miłosierdzia i dalej pod Katedrę Se do Porto.
Pod Katedrą obowiązkowa sesja z...albatrosem oraz zwiedzanie wnętrza. Katedra zbudowana jest w stylu romańskim, natomiast późniejsze przebudowy dodały jej stylu barokowego, zahaczającego o późne rokokoko. Jeszcze kilka zdjęć z panoramą Vila Nova i przeszliśmy w kierunku przystanku zabytkowego tramwaju odjeżdżającego ze stacji Batalha.

Niestety, tramwaj powinien odjeżdżać rozkładowo co pół godziny, to ze względu na korki popołudniowe...zaginął gdzieś w drodze. Zatem postanowiliśmy go wytropić śladem szyn - i tak dotarliśmy do Kościoła św. Ildefonsa i na deptak Rua de Santa Caterina. Ilość osób tam spacerująca - skutecznie zniechęciła nas od dalszego przejścia tą ulicą, odbiliśmy w bok w kierunku Avenida dos Aliados,

gdzie w ostatnich promieniach słońca sfotografowałam Monumento a Garrett. 

Ponieważ byliśmy bardzo głodni, odwiedziliśmy pobliską Confeitaria Tamisa, gdzie zjedliśmy spóźniony obiad. Z dos Aliados,

bezpośrednio dotarliśmy do IPO, czyli naszej bazy w hotelu Ibis w Porto.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz