Dzień ósmy zaplanowaliśmy na odpoczynek po długiej, kilkunastogodzinnej wycieczce do sanktuarium orangutanów i Sandakanu. Ponieważ lot AirAsia mieliśmy dopiero po południu, rano udaliśmy się zwiedzać pozostałe atrakcje Kota Kinabalu, których z różnych przyczyn nie zobaczyliśmy w trakcie poprzednich wycieczek. Pierwszą z nich było Aquarium&Marine Museum znajdujące się na terenie kampusu Malaysian University Sabah.
Całe założenie uniwersyteckie wraz ze znajdującym się tam meczetem jest bardzo ładne i interesujące, położone nad brzegiem morza.
Samo akwarium nieco jednak przepłacone (25MYR dorośli, 10 dzieci), można zobaczyć kilka ciekawych rybek, jest małe akwarium "Gdzie jest Nemo?" z błazenkami i ogromne, w którym pomiędzy kilkoma gatunkami ryb pływają dwa duże żółwie.
Po zwiedzeniu akwarium podjechaliśmy pod meczet, który górował nas naszym hotelem.![]() |
Masjid Universiti Malaysia Sabah |
Ponieważ czas do odlotu mijał nieubłaganie postanowiliśmy odnaleźć wieżę Atkinson, najstarszy ocalały pomnik brytyjskiego kolonializmu w dawnym Jesselton. Wieża, pierwotnie zbudowana z drewna Mirabau, była kilkukrotnie przebudowana i w niczym nie przypomina tej pierwotnej, poza lokalizacją i przeznaczeniem - jest wieżą zegarową o wysokości 48 stóp (14.63m). Budowę rozpoczęto w 1902, a ukończono w 1905, jest upamiętnieniem Francis George Atkinsona, który był pierwszym zarządcą Dystryktu Kota Kinabalu i w wieku 28 lat zmarł na "Gorączkę Borneo", czyli malarię.
![]() |
Atkinson Clock Tower |
![]() |
Terminal w Kota Kinabalu |
Nazwa Singapur pochodzi od Singa Pura, Miasto Lwa, którego ponoć zobaczył król Sumatry, gdy zawitał na wyspę. Bardziej jednak prawdopodobne, że zobaczył w zaroślach tygrysa i coś mu się pomyliło. Po kontroli bezpieczeństwa jeszcze kawa lodowa w Starbucksie, wnikliwa kontrola bagażu podręcznego, która pozbawiła nas przeoczonego przy pakowaniu olejku na słońce oraz dezodorantu i wsiadaliśmy już na pokład Airbusa A320. Lot z Kota Kinabalu do Singapuru trwał 2.5h, w trakcie zaserwowano nam wodę oraz tortillę z kurczakiem tandori. Chyba pomyłka przewoźnika, albo jakiś prezent, bowiem nic takiego żeśmy nie zamawiali, a posiłki, zamawiane wcześniej przy rezerwacji w AirAsia są dodatkowo płatne. Na Changi Airport dość szybko i sprawnie udało nam się przejść wszystkie kontrole, a już bagaże czekały na nas na taśmie.
Z terminala 2 na który przylecieliśmy, do terminala 3 dojechaliśmy SkyShuttle, w podziemiach T3 znajduje się stacja MRT.
![]() |
Mapa systemu |
W Singu wszystko jest skracane, nikt w tym mieście nie używa pełnej jego nazwy, stąd zamiast metro obowiązuje nazwa MRT. Początkowo przejechaliśmy ze stacji Changi Airport na stację Tanah Merah, gdzie przesiedliśmy się w zieloną EW (east-west) Line, by wysiąść na stacji Lavender. Już zza okien metra i kolejki podmiejskiej można było zauważyć różnice między pobliską Malezją a państwem-miastem zakazów - Singapurem.
Czystość bijąca z każdego zakątka, tak jakby poza śmieceniem, piciem w metrze i żuciem gumy, obowiązywały kary również za zaniedbane ogródki czy brudne szyby w oknach.
Na stacji wysiedliśmy z tłumem i udaliśmy się do hotelu. Przy tej samej ulicy są dwa hotele z sieci Fragrance, oczywiście pomyliliśmy je, ale pani w recepcji z uśmiechem wyjaśniła gdzie znajduje się ten właściwy.
![]() |
Hotel Fragrance - Imperial |
![]() |
Taki widok z okna |
Po krótkim przegrupowaniu wyruszyliśmy w kierunku Mariny.
Jak to na tej szerokości geograficznej bywa, z metra wyszliśmy już po zmroku, o 20:00. Przespacerowaliśmy się wokół wież Marine Sands,
poprzez zatłoczone wieczorową porą Gardens by the Bay aż trafiliśmy na The Helix;
pieszą kładkę wijącą się w kształt kodu DNA.
![]() |
Widok z kładki |
![]() |
Symbole I Igrzysk Olimpijskich Młodzieży w 2010 roku |
I tak dotarliśmy na najdroższą tego dnia atrakcję - Singapore Flyer. Do niedawna najwyższy diabelski młyn w świecie, obecnie dumnie noszący miano najwyższego w Azji. Pełny obrót powinien zająć godzinę, chyba wieczorem przyspiesza, bo po ok. 40 minutach ponownie byliśmy na ziemi.
![]() |
Wnętrze Sky Flyiera |
![]() |
Zabawy w kapsule |
Na stacji metra piwo kupione last minute, bowiem prawo zabrania sprzedaży po 22:30. Z jedną przesiadką dojechaliśmy do hotelu na nocleg.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz