Strony

poniedziałek, 11 lipca 2016

Sepilok, czyli z wizytą u Orangutanów. Sandakan przejazdem - dzień siódmy

Na myśl o przejechaniu 350km między Kota Kinabalu a Sandakanem robiło mi się słabo. Część z tej drogi poznaliśmy jadąc do źródeł w miejscowości Poring, kolejnych 200km z prędkością ok. 50km/h - to cały dzień w samochodzie. Faktem jest, że gorycz nieco osładza cena paliwa, niższa niż cena gazu w Polsce - za litr soku czy coli trzeba zapłacić więcej, nie mówiąc oczywiście o takich napojach jak piwo. Wyjechaliśmy tego dnia bardzo wcześnie rano, zaraz po 7:00; było o wiele trudniej, ponieważ w środku naszej nocy (ok 20:00 czasu polskiego) coś się wydarzyło w naszej centralce alarmowej i firma ochroniarska postawiła nas na nogi o 2:00 w nocy czasu malezyjskiego. Wyjechaliśmy z wielkim trudem, ale cel był konkretny - odwiedzić Orang Utan Sanctuary - sierociniec i lecznicę dla orangutanów, zwierząt będących na wyginięciu. Po malezyjsku Oran Hutan oznacza: leśny człowiek. Sama nie wiem jak dojechaliśmy, bo połowę drogi przespałam, dość że o 13:30 zameldowaliśmy się w miejscowości Sepilok.
Ponieważ całość otwiera się o 14:00 zdążyliśmy jeszcze zjeść lunch,
odwiedzić ekspozycję biruanga malajskiego, jednak sam zainteresowany nie był uprzejmy się zaprezentować. Zgodnie z zaleceniami byliśmy w absolutnej ciszy, niestety nic z tego. Czytając różne recenzje i blogi - miałam obawy, że będzie podobnie z orangutanami, wiele osób pisało że przejechało setki kilometrów, by pooglądać dżunglę - bo orangutany żyją tam dziko i często nawet nie przychodzą na karmienie. Po nabyciu biletów, ceny oczywiście 10krotnie większe dla cudzoziemców, niż Malezyjczyków przeszliśmy przez fragment dżungli, aż do miejsca gdzie znajduje się platforma na której karmione są orangutany. Po drodze można zapoznać się w wieloma ciekawostkami dotyczącymi tych małp - jak to, że są największymi ssakami żyjącymi tylko na drzewach, że ludzie dzielą z nimi 96.4% DNA czy też że codziennie budują sobie gniazda na drzewach w innym miejscu.
Wydaje się, że orangutany, uznawane za jedne z najinteligentniejszych małp mają również świetne wyczucie czasu, bowiem niektóre pojawiły się tuż przed 15:00 czyli porą karmienia.
Po ciekawym spektaklu, jakie zafundowały nam na platformie udaliśmy się do lecznicy, gdzie zamieszkują mniejsze i młodsze osobniki.
Wieczorem postanowiliśmy jednak złamać ostrzeżenie MSZ i udać się do miejscowości Sandakan nad Morzem Sulu, która tak naprawdę nie ma zbyt wiele do zaoferowania turystom, poza... klimatem. Klimatem miasta pod wpływem filipińskim, miasta gdzie można by bez problemu na ulicy spotkać współczesnego filipińskiego pirata.


Sześciogodzinny powrót do Kota Kinabalu dał nam popalić równie mocno co i wypożyczonemu samochodowi. Po drodze, w okolicach Góry Kinabalu napotkaliśmy burzę tropikalną, a w samochodzie zaczęła się odzywać pompa wspomagania kierownicy. Tuż przed północą, po 17 godzinach w podróży udało się dotrzeć ostatkiem sił do hotelu.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz