Po śniadaniu wymeldowaliśmy się z hotelu, zostawiając w przechowalni nasze bagaże. Pierwszym punktem porannej wycieczki był pobliski Namsan Park, oddalony jedynie o kilkaset metrów od naszego hotelu.
Pod wieżę N.Seul Tower podjechaliśmy kolejką linową - widoki ze wzgórza były tak imponujące, że postanowiliśmy nie wjeżdżać na szczyt wieży.
Mimo niedzieli, nad miastem unosił się smog, który ograniczał nieco widoczność.
Przespacerowaliśmy wokół szczytu wzgórza, podziwiając z każdej strony bezkresną metropolię, którą zamieszkuje ponad 10 mln ludzi. Podziwialiśmy inscenizację dawnej straży miasta, wartowników wypatrujących nadchodzącego w oddali wroga.
Mieliśmy kilka chwil na fotografie obwieszonych kłódkami elementów wyposażenia parku.
Nadrabiając zaległości z pierwszego dnia pobytu w Seulu, pojechaliśmy metrem do pałacu Changdeokgung, wybudowanego przez dynastię Joseon, pierwotnie wybudowanego w 1395 roku, znacznie jednak zniszczonego w trakcie okupacji japońskiej w latach 1910-1945.
![]() |
Detal... |
![]() |
Sesja z koreańskimi dziewczętami... |
![]() |
Moje kochane maleństwo... |
Po dłuższej sesji fotograficznej przespacerowaliśmy się na Ujjenguk-ro, gdzie odbywały się wydarzenia związane z Festiwalem Lampionów Lotosu. Uczestniczyłam wraz z Kubą w konkursie przygotowywania lampionu przez cudzoziemców, jednak bez sukcesów. Samo jednak przygotowywanie było dla mnie bardzo uspokajające i dało szansę na prawie godzinny odpoczynek po trudach tygodniowego jeżdżenia, latania oraz spacerowania po Korei.
![]() |
Pełnia szczęścia (Kuba marzył aby zrobić samemu lampion)... |
![]() |
Kuba dzielnie zwijał płatki lotosu... |
![]() |
W całej okazałości... |
![]() |
Kuba dostał nagrodę za bycie dzieckiem... |
Dodatkowo mieliśmy możliwość podziwiania występów artystów przedstawiających sztukę buddyjską, obrzędów buddyjskich, porozmawiania z mnichem - a nawet przejść na buddyzm, gdybyśmy tylko chcieli.
Festiwal zajął nam całe popołudnie, aż z zaskoczeniem zauważyliśmy, że jest to już ostatni dzwonek, aby na czas - wrócić do hotelu, zabrać bagaże oraz dojechać na lotnisko.
Metro w Seulu działa jednak tak sprawnie, że spokojnie zamiast pociągu ekspresowego na lotnisko (jedzie 34 minuty) mogliśmy pojechać pociągiem osobowym (jedzie 55 minut) zaoszczędzając jednak prawie 30 tys wonów (100zł). Niedzielnym wieczorem lotnisko Incheon było opustoszałe, było mało odlotów - zatem bez zbędnych kolejek oraz opóźnień odprawiliśmy się, nadaliśmy bagaż
i przeszli kontrolę bagażu, celną oraz paszportową, po czym udaliśmy się w kierunku naszej bramki, odwiedzając nieliczne, otwarte o tej porze, sklepy wolnocłowe. Cały czas towarzyszył nam w podróży, wykonany na festiwalu lampion.
i przeszli kontrolę bagażu, celną oraz paszportową, po czym udaliśmy się w kierunku naszej bramki, odwiedzając nieliczne, otwarte o tej porze, sklepy wolnocłowe. Cały czas towarzyszył nam w podróży, wykonany na festiwalu lampion.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz